czwartek, 24 września 2015




Kochani dojechałam. Nawet już czwarty tydzień mija jak jestem w Gisenyi, w 30-tysięcznym miasteczku na wschodzie Rwandy, tuż przy samej granicy z Kongiem.
Tyle się dzieję, że ciężko czas znaleźć by usiąść i w końcu do Was napisać. Inną sprawą jest, że często nie ma tu prądu, zwłaszcza w rozsądnych godzinach – czyli gdy nie śpię lub jestem w szkole.
Jak tu jest? Zielono i kolorowo jednocześnie. I górzyście. Zielono, bo stereotyp o pustynnej, suchej Afryce trzeba odłożyć na bok, gdy chcecie wyobrazić sobie jak wygląda Rwanda. Wszędzie albo rosną drzewa albo ziemia jest uprawiana. A uprawiają tu choćby bananowce, herbatę, kapustę, ziemniaki i wiele innych warzyw i owoców. 


Kolorowo, bo wiele drzew cudownie kolorowo kwitnie. A barwy są bardzo soczyste. Czerwień kwiatów na drzewie Flame of forest jest karmazynowa, a kwiaty na drzewie Umuko ceglasto – czerwone, na Jacarandzie z kolei fioletowe.


I jest górzyście. O Rwandzie często piszą: Kraj Tysiąca Pagórków, nawet na tutejszej herbacie znajdziecie informację „From the Land of 1000 hills”. Spotkałam się też z określeniem, że to Szwajcaria Afryki. Potwierdzam, to prawda. Samo Gisenyi położone jest na wysokości ok. 1500m npm. A otaczające nas górki mają wysokość ok. 1900m npm. W krajobraz miasta wpisuje się też wulkan Nyiragongo. 


Ma wysokość 3470m npm. i pierwszy raz zobaczyłam go podczas sobotniego różańca z naszymi uczennicami, gdy dreptaliśmy wokół dziedzińca szkoły. Z jego wnętrza stale wydobywa się dym, a w nocy można zobaczyć czerwoną łunę w okolicach krateru. I to dzięki niemu ziemia po pierwsze jest tu czarna (nie czerwona jak w innych częściach Rwandy), a po drugie bardzo urodzajna. Niektórzy sobie tu żartują: „nie leż za długo na ziemi bo zakiełkujesz”. 

O jeziorze Kivu, nad którym leży miasto napiszę Wam w osobnym liście, bo jest o czym pisać. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo gorąco J
Obsługiwane przez usługę Blogger.
 
Twitter Facebook Dribbble Tumblr Last FM Flickr Behance