piątek, 2 października 2015

Misja - Szkoła

| |

Co tutaj robię? Jestem wolontariuszką na placówce misyjnej Sióstr Salezjanek. Mogłam się tu znaleźć dzięki Salezjańskiemu Ośrodkowi Misyjnemu w Warszawie, który wysyła młodych i nie tylko młodych ludzi na placówki misyjne na 5-ciu kontynentach. W Gisenyi znajduje się Placówka Misyjna prowadzona przez Siostry: Córki Maryi Wspomożycielki. Angielska nazwa to Daughters of Mary Help of Christians. 
Główną troską tutejszej placówki jest szkoła. I to nie byle jaka, bo dobrze prowadzona, na wysokim poziomie szkoła zawodowa o dwóch kierunkach: hotelarskim i krawieckim.  


Na kierunku hotelarskim mamy dwie klasy: Seniour 5 i Seniour 6 (odpowiednik angielskiego słowa „secondery school”), na kierunku krawieckim również dwie: klasy Coutier 1 i Coutier 2. Kierunki różnią się dość mocno od siebie. Nie tylko profilowanymi przedmiotami, ale również tym, że klasy Coutier nie mają pełnego programu szkoły średniej. Podczas gdy Seniour ma w swoim programie naukę zbliżoną do zakresu szkoły średniej (w tym aż 4 języków).


W tym roku w całej szkole mamy tylko 50 uczniów, bo długo ważyły się losy szkoły, jak i samej placówki. Niedaleko jest lotnisko, a plany powiększenia lotniska szły w kierunku zajęcia terenów placówki misyjnej. Na szczęście, a może dzięki opatrzności Bożej, plany zmieniono, i lotnisko będzie rozbudowywane w inną stronę. Ale ponieważ wszystko trochę trwało i przyszłość szkoły była niepewna, Siostry dość późno zaczęły rekrutację do szkoły i zdecydowały się ograniczyć ilość uczniów, gdyby się okazało, że nagle zostaną bez możliwości kontynuowania nauki. M.in. dlatego w ostatniej klasie o profilu hotelarskim mamy tylko
5 uczennic.
Uczniowie, a w zasadzie w większości dziewczęta, bo mamy tu tylko 4 chłopców (w tym jednego w klasie krawieckiej), są w wieku 18-22 lata. Część z nich mieszka w internacie, również prowadzonym przez Siostry.


Siostry prowadzą piękne dzieło. Wielu uczniów dzięki tej szkole wkracza w dorosłe życie z dużym bagażem wiedzy i doświadczeń i z tak ważnymi dyplomami potwierdzającymi te wszystkie umiejętności. Większość uczniów przebywających w internacie nie stać na opłatę za szkołę. Mogą się uczyć dzięki środkom z duchowej adopcji prowadzonej m.in. przez Salezjański Ośrodek Misyjny. A młodzież jest tu bardzo zdolna. Dziewczęta z klasy krawieckiej po dwóch miesiącach nauki potrafiły same uszyć sobie bluzki. Robią też przepiękne serwetki na szydełkach. Poniżej wklejam Wam zdjęcie tego co potrafią dziewczyny z klasy Coutier. Same uszyły te ubrania.


Jak w całej Rwandzie, tak i tu uczniowie do szkoły muszą przychodzić w mundurkach. U nas króluje biały i zielony kolor. Białe koszule w zielone delikatne paski, zielone spódnice lub dla chłopców zielone spodnie, zielone swetry w serek z czterema białymi paskami pośrodku, białe skarpetki, czarne buty. I gdy ktoś przyjdzie np. bez skarpetek lub coś będzie nie tak z jego ubraniem, wierzcie mi, że wraca do domu by przyjść ponownie już kompletnie ubranym.
Klasy seniour mają 4 języki. Uczą się oprócz własnego kinyarwanda również angielskiego, francuskiego i raz w tygodniu mają godzinną lekcję języka Kiswahili. Sporo przedmiotów wykładanych jest po angielsku, jak choćby prowadzona przeze mnie i Ashley informatyka J, ale też Front Office, Restaurant, Housekeeping.
Z innych przedmiotów uczą się księgowości, marketingu.


Z kolei klasy Coutier przede wszystkim mają zajęcia z szycia na maszynie, tkania wełną na maszynach, szydełkowania, sztuki krawieckiej, ale też mają matematykę, muzykę, naukę rysowania oraz w mniejszej ilości angielski i francuski. Oba kierunki są mocno sprofilowane, i myślę, że nieprzydatnych rzeczy tu się nie uczą. Gdy studenci Seniour skończą szkołę, rozpoczną 2-miesięczną praktykę w hotelach położonych wokół jeziora Kivu. 






Obsługiwane przez usługę Blogger.
 
Twitter Facebook Dribbble Tumblr Last FM Flickr Behance